Najnowsze artykuły

Rodzaje piwa: Bogactwo smaków i tradycji

Piwo jest jednym z najstarszych i najbardziej uwielbianych napojów alkoholowych na świecie. Jego różnorodność zaskakuje nawet najbardziej wymagających...

Czytaj Więcej

"Tarzan: Legenda", zaczyna się kapitalnie.

"Tarzan: Legenda" dostaje punkty bonusowe za świetny początek. Niestety, świetny koncept przeradza się w banalną opowieść o ratowaniu białego człowieka z opresji Kongijczyków. Więcej na: https://spokeo.pl

Tarzan: Legenda recenzja - Historia miłosna bez chemii

Tarzana nie znajdziemy w afrykańskiej dżungli. Po raz pierwszy spotykamy go w Wielkiej Brytanii w późnym okresie kolonialnym, pijącego herbatę z porcelanowej filiżanki. Mężczyzna nie jest włochatym, małpim lordem, ale pięknie ubranym brytyjskim arystokratą, który jest spadkobiercą wielkiego majątku.

Tarzan, sir John Clayton, od dekady mieszka w Wielkiej Brytanii. Nie planuje powrotu do Afryki.
Widzimy człowieka z żoną, który wiedzie wygodne życie, mówi po angielsku i jest normalnym, choć małomównym, członkiem brytyjskiego społeczeństwa. Jego idylliczne życie zostaje przerwane, gdy George Washington Williams (Samuel L. Jackson), przedstawiciel Stanów Zjednoczonych, przybywa z niepokojącymi informacjami prosto z serca Konga.

Kongo przeżywa swój własny Holocaust z powodu wpływów Belgów. Czarni Afrykańczycy są zabijani bez powodu, a niewolnictwo kwitnie jak nigdy dotąd. Leon Rom (Christoph Waltz), agent belgijskiego króla, jest pomniejszonym odpowiednikiem swojego historycznego odpowiednika. Jednak i on odgrywa rolę czarnego charakteru. Archetyp złego, białego i lekko szalonego Europejczyka.

tarzan


John Clayton i Jane, żona Jane, wracają do Afryki. Widz jest już w filmie "Tarzan: The Legend".
Produkcja zaczyna gwałtownie podupadać proporcjonalnie do stopnia rozebrania się małpiego pana. Klasyczna opowieść o ratowaniu damy przed niebezpieczeństwem psuje świetny, oryginalny początek. Główni bohaterowie wpadają w pułapkę Leona Roma i Jane zostaje wzięta jako zakładniczka. Tarzan wyrusza na ratunek Jane. I to by było na tyle!

Tak, jest wątek belgijskiego wyzysku w Kongo. Od czasu do czasu dostajemy migawki z przeszłości Tarzana. Są to niewielkie dodatki do teraźniejszości. Wątek miłosny między głównymi bohaterami jest tak nieprzekonujący i nieautentyczny, jak tylko może być. Między aktorami nie ma chemii ani pasji. Tarzan, młody Tarzan, okazał więcej uczucia małpom.

Więcej tutaj: Tarzan

Sytuacji nie pomagają efekty specjalne.

Finałowa bitwa, w której port zostaje zaatakowany i zniszczony przez siły natury, wygląda śmiesznie. Jakby to był serial telewizyjny o średnim budżecie. Komputerowe modele goryli również wypadają o kilka poziomów gorzej od wersji z "Planety małp". Jest pod tym względem wyjątkowo, bardzo słabo. Widzieliście już trailer z jego najlepszymi i najpiękniejszymi ujęciami.

Plusy

  • Początek filmu i wydarzenia w Wielkiej Brytanii
  • cywilizowany John Clayton
  • Sześciopak Skarsgarda (opcjonalnie)

Wady

  • Stęchła opowieść o białym wybawcy dla czarnych niewolników
  • Historia miłosna bez chemii
  • Straszne efekty specjalne
  • Bardzo płytkie portrety postaci historycznych

Przedstawicielki płci pięknej są chyba jedynym pocieszeniem w drugiej połowie filmu. Pozbawiony koszulki Alexander Skarsgard wygląda jak młody bóg. To facet z sześciopakiem, który pręży muskuły, huśta się na lianach i walczy zarówno ze złymi Europejczykami, jak i ze zwierzętami.

Dla mnie to niewielka pociecha, ale może taki widok obudzi w Was jakąś dzikość.

Więcej na: https://spokeo.pl/film